Rejestracja  | Zaloguj

Poprzedni temat «» Nastpny temat
Legendarni mistrzowie wschodnich sztuk walk
Autor Wiadomo
Lukic


Doczy: 21 Lip 2007
Posty: 217
Skd: Siewierz
Wysany: 2007-09-24, 19:53   Legendarni mistrzowie wschodnich sztuk walk

Witam

Uznałem że taki temat powinien się znaleźć na naszym forum

Jest to według mnie dość ciekawy temat.

Opisujcie swoich ulubieńców podziwiajcie ich zdolności.

Zachęcam.

Powodzenia.
 
 
 
Lukic


Doczy: 21 Lip 2007
Posty: 217
Skd: Siewierz
Wysany: 2007-09-24, 20:04   

Od razu pozwolę sobie na wymienienie dwoch Mistrzow godnych mojej uwagi
1) to czywiście Bruce Lee:
Jun Fan Bruce Lee jest znany na całym świecie dzięki filmom w których pokazywał 'swoje' Kung Fu. Należy mu się także szacunek za to co zrobił dla świata sztuk walk. Jako pierwszy trenował przekrojowo, w jego książce można znaleźć elementy boksu, savate, judo, zapasów, szermierki i wiele więcej.
Bruce Lee był wielkim filozofem i mistrzem. Jego uczniowie w wywiadach darzą go ogromnym szacunkiem. Stworzył koncepcję Jeet Kune Do ('droga przechwytującej pięści'), której główną ideą było upraszczanie, ale również pozbycie się form i ram i umożliwienie rozwijania się jednostce jako takiej.
A o to jeden z jego cytatow:
...Opróżnij umysł. Bądź bezkształtny jak woda.
Wlej wodę do kubka, ona stanie się tym kubkiem.
Wlej wodę do czajnika, ona stanie się czajnikiem.
Woda może płynąć, wić się, kapać albo niszczyć.
Bądź wodą mój przyjacielu...
- Bruce Lee

2) Musashi Miyamoto :
Musashi urodził się w 1584 roku, czyli w samym środku okresu zwanego w historii Japonii Wiekiem Wojny. Dokładnie trwał on 111 lat, bo zaczął się w 1500, a skończył w 1611 roku. Syn samuraja i nauczyciela szermierki zarazem, a więc i z przeznaczenia samuraj nie miał prawa długo pożyć, a już na pewno umrzeć w domu. Tymczasem Musashi umarł po sześćdziesięciu jeden latach burzliwego życia zwyczajnie - na starość.
Przedwczesna śmierć natomiast spotkała jego ojca i to wcale nie na wojnie jak wypadało samurajowi, ale od noża w plecy. Zabił go niejaki Ganryu Sasaki. Wyzwał on na pojedynek ojca Musashiego i przegrał, ale zwycięzca pozostawił go przy życiu, a to dla samuraja najgorsze co może być. No i tamten wpakował mu cichcem ten sztylet.
Musashi naturalnie musiał pomścić ojca, ale zanim to się stało, minęły całe lata. Szukał go wszędzie, ale zanim dopadł, stoczył ponad sześćdziesiąt pojedynków. Pierwszym, który padł z jego ręki, był Kemp Yoshioka zwany "Śmiercionośnym Mieczem" - zginął od dobrze wymierzonego ciosu drewnianą pałką. Musashi miał wtedy 17 lat, czyli zaczął tak wcześnie jak Amerykanin Billy Kid. Tylko że ten dwa lata później był już trupem.
Musashi walczył dwoma mieczami - długim, zwanym katana, którym posługuje się każdy samuraj i krótszym wakizashi, zostawianym na wypadek, kiedy przeciwnik wytrąci pierwszą broń z ręki. Branie do rąk obu naraz było więc trochę niebiezpieczne i lepiej, żeby nie robił tego ktoś, kto nie potrafi.
Podobnie walczył samuraj Magobei, bohater filmu "Honor samuraja". Dwa miecze pozwalały mu ciąć się z piętnastoma klientami naraz. Mnie początkowo wydawało się, że to bajer, ale okazało się, że wcale nie - można.
Musashi przez większość swego życia wędrował po Japonii, tak jak wielu samurajów na filmach. I tak jak na tych filamch, motywem owej wędrówki była zemsta.
Dopadł mordercę swego ojca na piaszczystej plaży Ganryujima - małej wysepki niedaleko Kiushu. Do dziś miejsce to nazywają wyspą samurajów. Sasaki wiedział, że nie wywinie się od tego spotkania, więc całe lata pilnie trenował, żeby nie dać się zabić.
Pojedynek trwał wiele godzin i nie przerwali go nawet wtedy, kiedy z morza nadciągnął tajfun i zaczął wywiewać z plaży tony piasku. Był więc to prawdziwy pojedynek na wietrze. Musashi zabił mordercę swego ojca, choć nie okazało się to wcale łatwe. Zwyciężył, bo jego lewy miecz - washikuzi - okazał się o ułamek sekundy szybszy.
Potem Musashi mógł spokojnie zająć się nauką szermierki w szkole, którą założył. Jego sława była jednak tak wielka, że książe Hosakawa zaproponował mu udzielenie lekcji w swoim pałacu. Jako samuraj znający obyczaj, nie mógł sprzeciwić się wielkiemu panu i przyjął propozycję. Na służbie u księcia wytrwał do końca życia. Oprócz wychowania całych pokoleń zdolnych szermierzy napisał jeszcze podręcznik... kaligrafii.

Według mnie te postacie są ciekawe i dość zagadkowe.

Czekam na wasze propozycje. ;)
 
 
 
Admin

Doczy: 11 Lip 2007
Posty: 410
Skd: polska
Wysany: 2007-09-24, 21:16   

Fajny temat...

Założyciel i mistrz Kyokushin Karate...

Masutatsu Oyama (大山倍達), właść. Yong-I Choi(ur. 27 lipca 1923 r., zm. 26 kwietnia 1994 r. na raka płuc), południowokoreański mistrz karate.

Jego rodzina, znani arystokraci, należała do klanu Yangban. Wychowywał się w Mandżurii. W 1936 r. rozpoczął szkołę podstawową w Seulu gdzie zaczął uczyć się chińskiego kempo. Po dwóch latach zdobył 2 dan.Od 1938 r. kształcił się w szkole lotniczej Yamanashi w Tokio. Po przybyciu do Japonii przyjął japońskie nazwisko na cześć małżeństwa pochodzenia koreańskiego, które się nim zaopiekowało. Miało ono dwóch synów Shigeru i Yosuhiko Oyama. Obaj oni stali się później jednymi z najlepszych uczniów Masutatsu Oyamy. Przyjmowanie japońskiego nazwiska było wtedy normalną procedurą imigracyjną dla przybyszów z Korei. W tym samym roku zaczął treningi karate pod okiem Gichina Funakoshi, legendy karate. Pierwszego człowieka, który osiągnął 10 dan. W okresie II wojny światowej zaciągnął się w szeregi pilotów kamikaze. Przed udziałem w misji samobójczej uchronił go koniec wojny. W 1940 r. Oyama wstąpił na Uniwersytet Takushoki i zdobył drugi dan w karate. W 1946 r. Oyama dostał się na Wyddział Wychowania Fizycznego na Uniwersytecie Waseda. W 1947 roku wziął udział w Pierwszym Ogólnojapońskim Turnieju zorganizowanym po wojnie i zdobył tytuł mistrza. Skuszony widmem łatwych pieniędzy Oyama współpracował przez pewien czas z japońskimi gangsterami, którzy potrzebowali brutalnej siły. Po półrocznym pobycie w więzieniu Oyama czuł potrzebę reformacji i postanowił poświęcić się karate oraz ciężkiemu treningowi. Zaczął treningi u Nei-Chu So, który nie dość że też był Koreańczykiem, to jeszcze pochodził z tej samej prowincji. Zawiązała się między nimi przyjaźń. Nei-Chu So trenował styl karate Goju-ryu. Nauczył on także Oyamę podstaw wiary buddyjskiej sekty Nichirena Daishonina, w której ten odebrał święcenia. So zainspirował Oyamę by poświęcił się karate na całe życie, zachęcając go do zwalczania swoich słabości i dążenia do osiągnięć i sukcesów.

W tym samym czasie, w którym Oyama rozpoczął treningi z So, zaczął też ćwiczyć judo by po czterech latach uzyskać yondan w 1945, czwarty czarny pas. Kształcił się także w innych dalekowschodnich sztukach walki. Czerpiąc inspiracje z nauk legendarnego mistrza szermierki Musashiego Miyamoto, po długim okresie medytacji w górach Chiba, stworzył nowy styl karate - kyokushin, wymagający doskonałego przygotowania fizycznego. Od 1952 promował karate kyokushin w USA, odbywając m.in. pokazowe walki, podczas których popisywał się zabijając byki kantem dłoni (shuto). Podróżował także po innych krajach. Otworzył szereg szkół karate kyokushin na całym świecie, współorganizował pierwsze turnieje oraz światową federację. Słynął z tego, że gołymi rękami zabił byka, stoczył 300 pojedynków w ciągu 3 dni, w ciągu jednego roku przyjął 270 propozycji walki. Walczył z każdym, kto tylko miał odwagę by rzucić mu wyzwanie. Był niepokonany.

Był autorem wspomnień oraz podręczników karate. Pod wrażeniem walk pokazowych z bykami dziennikarze "New York Times" nadali mu przydomek Boskiej ręki oraz Ostatniego Samuraja. W 1993 r. Masutatsu Oyama otrzymał od władz Japonii dziesiąty dan.

W 1993 roku odwiedził Polskę podczas odbywających się w katowickim Spodku mistrzostw Europy.

Powstał film na podstawie biografii wielkiego mistrza Masutatsu Oyamy jest to "Fighter in the wind" (oryginalnie: Baramui Fighter).

Urywki filmu Fighter in the wind, Kata oraz tamashiwari, Prezentacja Kyokushin Karate


Profesor dr Jigoro Kano (嘉納 治五郎 Kanō Jigorō), założyciel współczesnego Judo, urodził się 28 Października 1860 roku, w wiosce Mikage (Prefektura Hyogo), położonej niedaleko miasta Kobe. Był trzecim synem kupca oporządzenia okrętów, Jerosaku Kano. Mając lat 11, Jigoro przeniósł się wraz ze swoją rodziną do stolicy Japonii, Tokyo. Po upływie 6 lat, rozpoczął naukę w "Imperial University", gdzie zdobył dyplom w dziedzinie ekonomiki i polityki. Następnie przeszedł na inny kierunek, nauki pedagogiczne. Po upływie około roku od zdobycia dyplomu, nauczał filozofii. Jigoro był człowiekiem krępej postury, nawet jak na Japończyka. Niektórzy z jego rówieśników na uczelni, wykorzystywali swoją przewagę fizyczną, stosując siłę wobec niego. Cichy Kano, był jedną z ich ulubionych ofiar. Młody Kano wiedział, że musi znaleść jakieś rozwiązanie, mogące uczynić go zdolnym do pokonania swoich dręczycieli.

Znalazł to czego szukał. Całkowicie przez przypadek, zetknął się z Jujitsu. Zachęcony sloganem mówiącym, że mały człowiek jakim on sam był, może pokonać większego od siebie rywala, w walce na równych zasadach. Postanowieniem jakiego dokonał było, że doprowadzi swoje Jujitsu do perfekcji. [Jigoro Kano demostrujący Ju No Kata] W wieku 18 lat znalazł swojego pierwszego nauczyciela. W tamtym okresie nie było to łatwe, ponieważ nie było wielu nauczycieli w szkołach jujitsu. Sytuacja ta były spowodowana spadkiem zainteresownia tej sztuki. Pierwszych zasad jujitsu nauczał go Teinosuke Yagi. Poprzez kontakty swojego nauczyciala, Jigoro poznał Hachinosuke Fukuda, dyrektora szkoły Tensjo-Shinyo. Pan Fukuda był bardzo szlachętną osobą i wzorem do naśladowania dla młodego Kano, który zresztą wiele się od niego nauczył. Sympatia działała w obie strony i najlepszym tego dowodem jest fakt, że po swojej śmierci w 1879, Hachinosuke Fukuda pozostawił wszystkie pisma szkoły (pewnego rodzaju biblię) dla Jigoro. Miejsce nauczyciela po zejściu Hachinosuke, zajął 64-letni Iso. Starszy wiekiem, lecz nadal niewiarygodnie silny i elastyczny. Iso zmarł w 1881r. i również jak jego poprzednik, pozostawił pisma swojej szkoły dla Jigoro. Jeszcze w tym samym roku, Jigoro stał się uczniem Jikubo, mistrza szkoły Kito. Techniki tam nauczane były bardziej skopmlikowane i trudniejsze do zrozumienia. Jednak po upływie roku, Jikubo przyznał podczas rozmowy z Jigoro, iż więcej nie potrafiłby go już nauczyć.

W wieku 22 lat, Jigoro Kano otworzył swoją własną szkołę w Tokyo (1882). Nazwał ją Kodokan. Ucząc swoich podopiecznych, czynił to według własnych poglądów, nie zapominając jednak o mądrości swoich nauczycieli. Przychodziło to dla niego naturalnie, bez większego wysiłku. Pełen energii, dążąc do własnych pragnień, nauczał nowych elementów, różniąc swoją metodę od innych. Nie zapominał o rozwoju swojej wiedzy i umiejętności. Podróżował całymi dniami, by spotykać się z innymi nauczycielami jujitsu. Uczył się od nich sekretów i polepszał swoje techniki. Budynkiem, w którym początkowo mieściła się szkoła Kano, była Świątynia Eishoji. W jej wnętrzu znajdowały się cztery pomieszczenia, z czego w największym (4x6 metrów) urządzone było Dojo. W ciągu pierwszego roku działania szkoły, mistrz Jigoro miał tylko dziewięciu studentów, z którymi mieszkał w swojej uczelni. W tym okresie nie był żonaty. Posiadał pracownika, który zajmował się sprawami domowymi. Po upływie roku, budowla w której mieściła się szkoła, była już za mała by pomieścić wszystkich chętnych do pobierania nauk u Kano. W związku z tym przenieśli się do większego miejsca. Zajęcia były prowadzone w jednej z aulii instytutu literatury angielskiej, nauk politycznych i ekonomii, gdzie w międzyczasie Jigoro Kano został dyrektorem.

Dla Jigoro, Judo miało znaczenie edukacyjne i jego wiedza pedagogiczna na pewno mu w tym pomagała. Starał się przekonać swoich podopiecznych, że sztuka ta jest drogą w życiu, a nie tylko sposobem spędzania wolnego czasu. Wprowadził pewnego rodzaju obietnice, które jego uczniowie składali. Przyrzeczenia te stawiali oni nie swojemu mistrzowi, ale samym sobie.

* Teraz, kiedy zdecydowałem poświęcić siebie dla Judo, nie przestanę w ciągłym treningu tej formy sztuki.
* Nie zhańbię reputacji mojego Dojo poprzez moje osobiste zachowanie.
* Nigdy nie ujawnię sekretów ludziom z zewnątrz, a także nie wstąpie do rzadnej innej szkoły, chyba że byłoby to absolutnie konieczne.
* Nie będę uczył Judo bez wcześniejszej konsultacji i otrzymania pozwolenia od mojego nauczyciela.
* Przez resztę mojego życia będę przestrzegał zasad Kodokanu.

Pomimo trudności jakie napotykała z biegiem czasu, szkoła mistrza Kano rozwijała się szybko. Była dobrze znana w całym mieście. Nieprzerwanie nie schodziła z języków ludzi, jako temat do tworzenia dziwnych historii. Plotki roznosiły informacje o nowej koncepcji nauczania, stosowanej przez mistrza Jigoro. Hikosuke Totsuka, starszy stażem nauczyciel Jujitsu, otworzył na nowo swoją szkołę, która współzawodniczyła z Kodokanem. W roku 1886 pod nadzorem Policji Tokijskiej, zorganizowano turniej Judo. Nie trudno się domyśleć, jakie emocje wywołała ta impreza wśród zwolenników szkół Kodokan i mistrza Totsuka. Turniej miał był bitwą ostateczną. System, który okazał by się lepszy (skuteczniejszy), miał być wprowadzony do wszystkich szkół jako element edukacji. Obaj mistrzowie zdawali sobie sprawę jaka jest stawka. Do boju wysłali po piętnastu swoich najlepszych podopiecznych. Kodokan okazał się bezdyskusynym zwycięzcą z wynikiem czternastu wygranych meczy i dwóch nierozstrzygniętych. Techniki Kodokanu zostały wprowadzone również jako jedne z podstawowych elementów nauczania w szkołach policyjnych.

W roku 1889 Jigoro Kano opóścił Japonię i wyruszył do Europy. Był ciekaw wschodniej metodyki nauczania (edukacji) a także promować swoje Judo, które juz było w jego kraju obowiązkowym przedmiotem. W 1890 roku, został poproszony przez władze Marynarki Brytyjskiej, by przeprowadził pokaz dla grupy ich przedstawicieli. Widzowie byli pd wrażeniem i z entuzjazem zostali pierwszymi ambasadorami Judo w Europie. W 1903 roku, jeden z najlepszych uczniów Jigoro, został wysłany do Ameryki w celu otwarcia szkoły. Wśród wizytatorów, którzy odwiedzili tą szkołę, znalazł się nawet Prezydent USA, Theodore Roosvelt. W 1909 roku, Shihan Jigoro zajął stanowisko w Komitecie Olimpijskim, które zresztą trzymał do samej śmierci. Oddziały Kodokanu na wschodzie, zaczęto zakłądać w 1938 roku. Na prośbę Jigoro, profesor Koizumi wyruszył do Anglii i otworzył oddział w Londynie (Budokai). Profesor Hanno Rhi pojechał do Niemiec, a stamtąd do Szwajcarii. Profesor Kawaishi dostał za zadanie promowania Kodokanu we Francji, a także reprezentować Kodokan w Holandii.

Jigoro Kano był już jakże wielkim, szanowanym człowiekiem. Nie poprzestawał jednak w swojej działaności edukacyjnej i w roku 1932 dał tego dowód, obejmując stanowisko Ministra Wychowania Fizycznego. W roku następnym pozwolił sobie na otwarcie nowego Kodokanu, w którym można go było spotkać, nauczającego na macie niemalże codziennie. Nauki swoje dawał prawie po kres swojego życia. W 1938 roku Jigoro wziął udział w kongresie zorganizowanym w Cairo, traktującym o następnych Igrzyskach Olipmijskich a zakończonym triumfem dla wielkiego mistrza. Kolejne Igrzyska miały zostać zorganizowane w Japonii. Zadowolony z zakończenia kongresu, wsiadł na statek, mający go zabrać spowrotem do ojczyzny. Będąc już na pokładzie był w stanie gorączkowym, wywołanym grypą, na którą zachorował. Nie był już wystarczająco silny, by walczyć z zapaleniem płuc, które wystąpiło u niego 3 Maja, w wyniku choroby. Dnia następnego, tj. 4 Maja 1938, około godziny 6:30 rano, mistrz Jigoro Kano odszedł z naszego świata w ciszy i spokoju. Zmarł wielki człowiek. Zapisał się jednak na stałe w kartach historii, a także w naszych sercach.

Jigoro Kano, Prezentacja Judo
 
 
Lukic


Doczy: 21 Lip 2007
Posty: 217
Skd: Siewierz
Wysany: 2007-09-24, 22:13   

Ponieważ nie wiele wiemy o Musashi Miyamoto ze względu na lata w ktorych żył tak o Bruce Lee znalazłem wyczerpującą biografie i opis jego dokonań:

Bruce Lee (właściwie Lee Jun Fan) urodził się 27 listopada 1940 roku w San Francisko w Stanach Zjednoczonych. Był czwartym dzieckiem swoich rodziców. Według chińskiego kalendarza rok 1940 był rokiem smoka. Z tego powodu Bruce otrzymał później przydomek su long co znaczy mały smok. Jego rodzice byli śpiewakami operowymi. W Stanach powodziło im się kiepsko. Bruce miał zaledwie kilka lat kiedy zdecydowali się wyjechać do Hongkongu. Tam ojciec otrzymał dobrą, zgodna z jego aktorskim wykształceniem pracę. Wkrótce cała rodzina zamieszkała we własnym domu w luksusowej dzielnicy miasta. Bruce wychowywał się w dobrobycie. On i całe jego rodzeństwo uczyli się w renomowanych szkołach. Jako sześciolatek zagrał w swoim pierwszym filmie pt. "Narodziny ludzkości", okazał się on kiepski. Kolejny film "Kid Cheung" - "Dzieciak Cheung" nakręcił kiedy miał lat 8. Tym razem zdobył fanów w całym Hongkongu.

Jego ojciec był fanatykiem zdrowia i rozwoju duchowego. Namawiał Bruce'a by zaczął ćwiczyć sztuki walki, jednak jego to nie interesowało - do czasu. Gdy miał 14 (lub 13) lat pewnego razu został pobity. Po tym incydencie sam zwrócił się do przyjaciela rodziny - Yip Mana (wielkiego mistrza kung-fu) - aby nauczył go samoobrony. Pierwszym stylem jaki poznał Bruce był Wing Chun (lub Wing Tsun - dwa sposoby zapisu tej nazwy wynikają z problemów przy translacji alfabetu chińskiego na angielski), ponieważ właśnie jego uczył Yip Man. Gdy młody Bruce zaczął trenować zauważył u siebie znaczną poprawę koncentracji. Po pewnym czasie potrafił tak dobrze skupiać uwagę na wykonywanym ćwiczeniu (bądź też innej czynności), iż stał się najlepszy niemal we wszystkim czym się zajmował. Jego nauczyciel Yip Man zauważył u niego talent. Nastawienie Bruce'a - ogromna chęć bycia najlepszym, poświęcanie się treningom, a przy tym brak zarozumiałości - sprawiło, że jego nauczyciel stał się także przyjacielem.

Gdy miał kilkanaście lat wstąpił do gangu młodzieżowego. Szybko został jego przywódcą. Nie robił tego dla pieniędzy (tych mu nie brakowało) lecz dla tego, że bardzo lubił bić się na ulicach. Jedna z takich walk, którą stoczył z pretendentem do przywództwa w gangu na dachu pięciopiętrowego budynku o mało nie skończyła się śmiercią jego i przeciwnika.

Bruce był prawdziwym fanatykiem kung-fu. Ćwiczył w każdej wolnej chwili, nawet przy jedzeniu. Powtarzał do znudzenia, tysiące razy (bez przesady) poszczególne elementy obrony i ataku. Koniecznie chciał być najlepszy. Predyspozycje fizyczne, ale przede wszystkim wieloletni, intensywny trening sprawiły, że był.

Po szkole podstawowej (czy jak to się tam w Chinach nazywa) rodzice posłali go do ekskluzywnego Saint Francis Xarier College, gdzie był już prawdziwym idolem dla swych rówieśników. Miał duże powodzenie u dziewcząt. Treningi pociągały go bardziej niż nauka, jednak nie miał z nią kłopotów. Był bardzo ambitny, brał udział w wielu konkursach m.in. bokserskich i zawsze zwyciężał. Zawsze i wszędzie musiał być najlepszy.

Kolejnym jego filmem był melodramat "Orpham Ah Sam" (nie wiem co to znaczy). Film ten był oparty na jego własnej biografii, odniósł duży sukces i przysporzył Bruce'owi popularności w całym Hongkongu. Obraz ten opowiadał o chłopaku, który w pewnym momencie swojego dojrzewania (okresu trudnego dla wielu) stanął przed następującym wyborem: albo przynależność do gangu i uczestnictwo w ulicznych bijatykach, albo uczciwa nauka w szkole. Na końcu wybiera oczywiście to drugie. Wiele lat później, w jednym z wywiadów Bruce powiedział: "Gdybym nie został gwiazdorem filmowym, z pewnością byłbym gangsterem".

W 1958 roku, mając osiemnaście lat i dyplom ukończenia szkoły w kieszeni Bruce wyjeżdża do miejsca swego urodzenia - San Francisco w USA, by rozpocząć tam wielką karierę filmową (a może by uciec przed konsekwencjami bycia młodocianym gangsterem?). Początkowo mieszkał u przyjaciela ojca, Robbiego Chau. Po kilku miesiącach przeprowadził się do Seattle i rozpoczął studia filozoficzne. W nocy pracował dorywczo m.in. jako kelner. Wtedy zaczyna uczyć kung-fu, najpierw swoich przyjaciół, potem wszystkich, którzy mogą zapłacić (potrzebował pieniędzy na studia i przeżycie, musiał jakoś zarabiać). W tamtych czasach Chińczycy nie chcieli uczyć niechińczyków, a pobieranie opłat za naukę było nie do pomyślenia. To mniej więcej tak, jak gdyby u nas trzeba było płacić za wstęp do kościoła albo lekcję religii. Bruce uczył niechińczyków i brał za to pieniądze!

Na uniwersytecie, na którym studiował poznał studentkę medycyny Linde Emery (Amerykankę). Niedługo potem wziął z nią ślub. Porzucił studia i otworzył własną szkołę kung-fu o nazwie "Bruce Lee's Kung-Fu Instytute". Chińska społeczność Seattle dowiedziała się o tym, że uczy niechińczyków. Przysłali do niego człowieka, który miał go zhańbić. Przyszedł i powiedział: "Jeśli mnie pokonasz, możesz uczyć niechińczyków. Jeśli ja wygram, zamkniesz szkołę" - wygrał Bruce. Jednak nie przyszło mu to łatwo.

Zagrał w filmie "Longstreet" - "Długa ulica" i w serialu "Green hornet" - "Zielony szerszeń". Ten drugi był całkiem niezły i dzięki temu szkoła Bruce'a stała się sławna. Ludzie walili tłumem. Uczył m.in. Steve'a McQuinn'a i James'a Coburn'a. Mówił: "To co robię jest bardzo dochodowe. Żądam za dziesięć godzin nauki 500 dolarów i ludzie walą tłumem. Podwajam cenę i także przychodzą. Nie miałem pojęcia jak wielu ludzi interesuje się chińską sztuką walki".

Linda urodziła mu dwójkę dzieci: synka Brandona i córeczkę Shanon. Tak mówił o swym związku z Lindą: "Pamiętam pierwsze lata naszego małżeństwa jako obłędnie szczęśliwe".

Po sukcesie "Zielonego szerszenia" myślał, że dostanie propozycje udziału w następnych filmach, jednak nikt go nie chciał. Dopiero gdy wystąpił w programie telewizyjnym (o dużej oglądalności), w którym połamał kopnięciem cztery z pięciu desek zawieszonych na sznurach, jeden z szefów wytwórni filmowej w Hongkongu zaproponował mu udział w filmie "Big Boss" - "Wielki szef". Aby wziąć udział w jego kręceniu Bruce musiał wrócić do Chin. Na początek dali mu drugoplanową rolę, jednak po zrobieniu kilku pierwszych scen reżyser był zachwycony Bruce'em i rozbudował jego rolę do pierwszoplanowej. Film ten odniósł wielki sukces w całej Azji. Bruce stal się bardzo popularny. Następny obraz nosił tytuł "Fist of fury" - "Wściekła pięść", a dosłownie "Pięść wściekłości". Pobił on wszelkie rekordy kasowe. Następnie był film "Way of the dragon" - "Droga smoka", nad którym Bruce domagał się pełnej kontroli. Sam go wyprodukował, wyreżyserował i zagrał w nim. Potem było ich jeszcze kilkanaście i każdy zdobywał duże uznanie. Razem z tymi, w których wystąpił jako dziecko i tymi nakręconymi w Stanach było ich 18. Ostatnim jego filmem, którego nie dokończył z powodu śmierci (jednak film ukazał się na ekranach) był "Game of death" - "Gra śmierci". Na planach zdjęciowych z udziałem Bruce'a aktorzy walczyli naprawdę (oczywiście wcześniej ustawiali choreografię i nie używali całej siły w uderzeniach). Bruce prawie nigdy nie korzystał z pomocy kaskaderów. Sam potrafił zagrać większość trudnych scen, gdyż był świetnie wygimnastykowany i zręczny.

Bruce Lee stworzył swój własny styl kung-fu. Nazwał go Jeet Kune Do co w zależności od tłumaczenia oznacza Droga Przechwytującej Pięści, lub Sposób przechwycenia Pięści. Styl ten powstał z połączenia wszystkich sposobów walki, których uczył się Bruce, a było tego sporo. Różne style kung-fu, wiele odmian boksu, jujitsu, aikido, kempo, taekwond-do (zwłaszcza w zakresie technik powietrznych) i rozmaite odmiany karate. A także walkę bronią np. nunchaku. Uważał, że bariery stylowe ograniczają go, więc stworzył Jeet Kune Do, w którym nie ma żadnych ograniczeń. Ten sposób walki określany jest czasem jako „styl bez stylu”. Napisał książkę „Tao of Jeet Kune Do”, jednak nigdy jej nie wydał. Dopiero po jego śmierci zrobiła to jego żona.

Oto przypuszczalna przyczyna jego śmierci: W 1973 roku Bruce miał 32 lata i bardzo dużo pracował. Przyjaciołom mówił, że jest zmęczony.
20 lipca 1973 roku wieczorem przebywał u Betty Ting Pei (która prawdopodobnie była jego kochanką, ale to nie pewna informacja). Odczuwał silny ból głowy. Wziął środek nasenny o działaniu przeciwbólowym, który prawdopodobnie popił niewielką ilością alkoholu. Czół się coraz gorzej. O 22:30 Betty wezwała pogotowie. Do szpitala przewieziono go już w stanie śpiączki. Zajęli się nim lekarze, jednak to nie pomogło. 20 lipca 1973 roku o godzinie 23:22 stwierdzono zgon Bruce’a Lee. Po jego śmierci opinia publiczna domagała się opublikowania wyników sekcji zwłok, czego nie zrobiono. Dlaczego? Istnieje podejrzenie, że w ogóle jej nie wykonano. Nagła śmierć młodego, zdrowego człowieka jest dziwna, a mimo to śledztwo w tej sprawie przeprowadzono dopiero kilka miesięcy później i to pod silnym naciskiem opinii publicznej.

Tak skończyła się wielka droga małego smoka, jednak jego legenda jest nieśmiertelna i trwa do dziś. Nigdy nie zdążył się zestarzeć i już na zawsze pozostanie młody. Moim zdaniem był najgenialniejszym artystą walki swoich czasów. Nic mi nie wiadomo o tym czy ktoś go kiedykolwiek pokonał w walce. Ale jednego jestem pewien - już nigdy, nikt go nie pokona :-).

Jeszcze raz zachęcam do zamieszczania podobnych materiałow.
W dziale inne sztuki walki jest tego troche, a jeszcze więcej nie wymieniliśmy.
Można coś wyszukać o ich tworcach.
Temat ten będzie bogaty w wiedze.
 
 
 
Lukic


Doczy: 21 Lip 2007
Posty: 217
Skd: Siewierz
Wysany: 2007-09-27, 09:08   

Kogo jak kogo ale tego pana nie powinno tu zabraknąć. ;)


Morihei Ueshiba (1883 - 1969)

Morihei Ueshiba urodził się w 1883 roku w Tanabe, w Japonii. Mimo, że jego dziadek i ojciec byli znani ze swojej siły, Morihei był bardzo słabym i chorowitym dzieckiem. Jako młody chłopiec interesował się matematyką i naukami przyrodniczymi, pochłaniał go również buddyzm Shingon. Jego ojciec zaniepokojony jego wątłym zdrowiem i tym, że syn stanie się molem książkowym i niepoprawnym marzycielem zainspirował go do uprawiania sztuk walki.

Ueshiba trenował u wielu znanych mistrzów owych czasów. Uczył się ju-jitsu w szkole Tenshin Shin'yo-Ryu i japońskiej szermierki w Shinkage-Ryu. Pierwsze treningi rozbudziły w nim to, co było jego prawdziwym powołaniem - ducha wojownika. Aby przełamać swoją chorowitą naturę opracowywał najcieższe plany treningowe. Spędzał wiele czasu w górach, trenując ciężkim mieczem, pracował fizycznie na kutrach rybackich, chodził po górach nosząc na plecach pielgrzymów. Mimo niskiego wzrostu (157 cm) jego temperament pozwolił mu w końcu zrealizować się w armii - został przydzielony do rezerwy w pobliżu Osaki. Chociaż warunki życia w armii były trudne Ueshibie odpowiadało to i na ochotnika podejmował się najtrudniejszych i najbardziej uciążliwych zadań. Podczas długich i ciężkich marszów pomagał pozostającym w tyle nieść ciężki ładunek a i tak zawsze docierał jako pierwszy. Podczas pobytu w wojsku Morihei nauczył się doskonale władać bagnetem i uzyskał sławę niezwyciężonego.

Podczas przepustek trenował sztukę walki mieczem i włócznią a także ju-jitsu u Masakatsu Nakai'a w Sakai - dzielnicy Osaki. W 1908 roku otrzymał licencję instruktora Goto-Ha Yagyu-Ryu ju-jitsu. Kiedy wybuchła wojna rosyjsko-japońska Ueshiba nalegał by wysłano go na front, jednak mimo, że marzył o prawdziwym boju, dzięki wstawiennictwu swego ojca nie brał udziału w bezpośredniej walce. Wrócił z Mandżurii bez szwanku. Jego entuzjazm zauważono, i zaproponowano mu wstąpienie do Akademii Wojskowej, jednak jego ojciec sprzeciwił się temu. Morihei został więc zwolniony z wojska i wrócił do Tanabe.

Morihei choć niewiarygodnie silny, był wrażliwym człowiekiem i szukał w życiu czegoś, czemu mógłby się poświęcić. Wiele medytował i znikał na całe dnie. Otrzymawszy certyfikat buddyzmu Shingon poświęcał się praktyce. Ojciec zaniepokojony jego psychiką, wybudował salę treningową i zachęcił syna do treningów. Jego mistrz Kumakusu Minakata, niezwykle wykształcony, o szerokich horyzontach, zainspirował go ponownie do działań protestacyjnych - tym razem na rzecz kultury regionu. Ich akcja przyniosła rezultaty i Ueshiba poczuł, że doskonale realizuje się w walce o słuszną sprawę, stawiając sobie wyższe cele. Jako jeden z pierwszych pionierów wyjechał na najdalej wysunietą na północ wyspę Japonii - Hokkaido. Nie zaprzestał swoich praktyk religijnych i kontynuował trening sztuk walki. Kąpał się w lodowatej wodzie, ścinał olbrzymie pnie drzew specjalnie obciążoną siekierą, brał udział w walkach sumo i w turniejach walki na drewniane bagnety. Jego siła i wyczyny nie miały sobie równych do czasu gdy spotkał Sokaku Takedę, mistrza Daito-Ryu aikijitsu. Sokaku Takeda był w swoich czasach największym mistrzem sztuk walki. Był potomkiem szlachetnej rodziny samurajów i swoje umiejętności zdobywał w bezpośredniej walce, w dojo i na ulicy. Po upadku feudalnego systemu w Japonii, jaki miał miejsce w 1868 roku, Takeda nie chciał pogodzić się z nowym porządkiem. Rozpoczął podróż po Japonii by mierzyć się z każdym kto stanie na jego drodze. Był na Kyushu i na Okinawie, gdzie toczył pojedynki z karatekami na śmierć i życie. Jednym z głównych mistrzów Takedy był Tanomo Saigo, od którego nauczył się "oshiki-uchi", tajemnych technik klanu Aizu, które stanowiły najistotniejszy element Daito-Ryu aikijitsu.

Takeda był bardzo trudnym i wymagającym nauczycielem. Kiedy Ueshiba zobaczył go w walce, zachwycony od razu zapisał się na kurs. Nadzwyczajne umiejętności Takeda zawdzięczał doskonałej technice, koordynacji, opanowaniu umysłu i energii oddechu, która była kluczem do niewyczerpanych zasobow siły. Od tego czasu Ueshiba trenował z Takedą tak często, jak to było możliwe, towarzysząc mu nawet w podróżach. Często gościł go w swoim domu i służył mu jak tylko mógł, w zamian za co otrzymywał od niego prywatne lekcje. Jak się później okazało były one bezcenne.

W 1919 roku Ueshiba otrzymał wiadomość o chorobie ojca. Oddał swój dom Takedzie, sprzedał majątek i na zawsze opuścił Hokkaido. W poszukiwaniu cudu, który mógłby uratować życie ojca, odwiedził Ayabe, gdzie spotkał Onisaburo Deguchiego (1871-1947). Deguchi był przywódcą jednej z nowych religii jakie powstały w okresie wstrząsów politycznych w Japonii końca XIX wieku. Jego religia cechowała się przesadnym kwiecistym stylem, wierzyła w proroctwa i brała sobie za cel stworzenie raju na ziemi.

Ueshiba został kilka dni w Ayabe, studiując Omoto-kyo, które zafascynowało go do głębi. Jednak i to nie zapobiegło śmierci ojca. W żalu po jego stracie, Ueshiba trenował tak intensywnie, że zainteresowała się nim policja. Inni widzieli w nim szaleńca. Kiedy opanował swój żal, oznajmił bliskim że wyjeżdża do Ayabe by przystąpić do Omoto-kyo.

Deguchi wierzył, że celem Ueshiby jest odkrycie przed światem prawdziwej istoty sztuk walki. Na terenie siedziby Omoto-kyo, zbudowano dojo a wyznawcy rozpoczęli treningi pod kierunkiem trzydziestoletniego Ueshiby. W 1922 roku na zaproszenie Ueshiby w Ayabe pojawił się Sokaku Takeda i przez cztery miesiące nauczał Daito-Ryu aikijitsu. Takeda nie ukrywał swojej pogardy dla wiary Omoto-kyo, podobnie Deguchi pałał do niego niechęcią. Ueshiba poświęcał wiele czasu na treningi z mieczem i włócznią, a oprócz tego pracował uprawiając ogrody, tak więc dzień rozpoczynał o 3 nad ranem.

W 1922 roku Deguchi wraz z Ueshibą wybrali się w ryzykowną podróż do serca Azji. Uporczywie szukający szczęścia Deguchi pragnął stworzyć "Niebo na Ziemi". Nieco dziecinna, polityczno-misjonarska wyprawa do Mongolii skończyła się całkowitym fiaskiem a były szintoista i Ueshiba w ostatniej chwili zostali internowani do Japonii, cudem ratując swoje życie. Podczas wędrowki Ueshiba często stawał do walki na śmierć i życie z bandytami. Po powrocie ćwiczył intensywniej niż kiedykolwiek. Dał swoim uczniom prawdziwe miecze i kazał im próbować go zabić. Wszyscy odczuwali w jego pobliżu wielką moc. W czasie jednego z pojedynków, podczas którego Ueshiba stanął na przeciw uzbrojonego w miecz przeciwnika, z zadziwiającą sprawnością zdołał uniknąć wszystkich jego cięć. Po tym zdarzeniu nastąpiła w jego umyśle przemiana, która zaowocowała pojawieniem się wielu ponadnaturalnych właściwości - odtąd umiał przewidzieć atak zanim jeszcze został wyprowadzony, dysponował również niespotykaną siłą.

Wielu ze sławnych mistrzów sztuk walki owych czasów usłyszawszy o geniuszu z Ayabe pragnęło spotkać go osobiście. Scenariusz zawsze wyglądał tak samo. Ueshiba prosił gościa o zaatakowanie go w dowolny sposób, po czym delikwent po długim locie, lądował na ziemi. Nigdy nie potrafił wówczas ocenić w jaki sposób został rzucony, jak przyłożona była siła, czy trwało to krótko czy długo. Ueshiba zaś śmiał się i żartował. Każdorazowy pokaz kończył się przeprosinami i prośbą o przyjęcie na ucznia.

Ueshiba przeprowadził się do Tokio. Sława wielkiego mistrza dotarła również do elitarnych kół władzy. W krótkim czasie zdołał on zgromadzić wokół siebie wielu zwolenników wśród wojskowych i bogatych mecenasów. Pewnego razu w bazie wojskowej przyjął wyzwanie całego plutonu i wszystkich powalił na ziemię. Nikt zaś nie zdołał go pojmać ani uderzyć. Na treningi zgłaszało się coraz więcej chętnych. Sława mistrza rosła także dzięki uczniom Ueshiby. Trenowało u niego wielu judoków ze szkoły Kodokan. Sam twórca Kodokanu - Jigoro Kano - powiedział po obejrzeniu pokazu aikido - "Oto moja idealna sztuka walki - prawdziwe judo". W doskonały sposób sztuka walki Morihei Ueshiby realizowała motto Kodokanu - "Kiedy nadchodzi twój przeciwnik przywitaj go, kiedy odchodzi pozwól mu podążyć swoją drogą." Można było usłyszeć wiele historii o tym, jak o wiele mniejsze i słabsze kobiety trenujące aikido, nie dawały żadnych szans mężczyznom. Wielu karateków i zawodników sumo również pragnęło rozpocząć trening aikido po przeżyciu osobistej lekcji u wielkiego mistrza.

Ueshiba został nauczycielem sztuk walki dla elity kraju. Uczył w najważniejszych akademiach wojskowych w Tokio, a także na dworze cesarskim. Często bywał w Osace aby szkolić oficerów policji i wojskowych. W 1938 roku Morihei Ueshiba został uznany za najbardziej zasłużonego instruktora budo w Japonii. Kiedy wybuchła II Wojna Światowa Morihei piastował wysokie funkcje rządowe. Nie mógł pogodzić się z brutalnością i ignorancją armii. W 1942 roku pod pretekstem choroby zrezygnował ze wszystkich stanowisk i schronił się na swojej farmie w Iwama, gdzie podjął głębokie studia nad istotą sztuk walki. Przełom jaki dokonał się wówczas w aikido był na tyle wyraźny, że współcześnie rozróżnia się szkoły prowadzone przez uczniów Ueshiby, którzy uczyli się u niego przed wojną i tych którzy rozpoczęli treningi później.

Kiedy wojna skończyła się, wyniszczona i zdruzgotana Japonia miała otrzymać nową wizję sztuki walki - aikido - która ma służyć dobru ciała i umysłu, wspierając i sprzyjając życiu zamiast je niszczyć. Tak jak przed wojną lata życia Morihei były burzliwe i pełne napięć, tak później jego życie było nadzwyczaj spokojne - poświęcił je treningom, medytacjom i studiowaniu. Bardzo lubił podróżować i wiele radości sprawiało mu odwiedzanie różnych dojo na terenie całej Japonii. U kresu życia nawet ciężko chory, potrafił wykorzystać swe nieprawdopodobne moce. Mistrz odszedł w wieku 86 lat w 1969 roku.

Ostatnie jego słowa skierowane do uczniów brzmiały:

"Aikido służy całemu światu. Nie wolno używać go do egoistycznych ani destrukcyjnych celów. Trenujcie dla dobra wszystkich."
 
 
 
Sebastian ?liwi?ski
Administrator
Sensei SSWS


Doczy: 12 Lip 2007
Posty: 1430
Skd: Bytom
Wysany: 2007-09-29, 17:53   

Łooo maaaj gadddd ........ :!: :!:

Panowie jesteście niesamowici - ciekawe kto jeszcze oprócz was przeczytał w całości te posty, a myślę nawet, że wy sami też nie poprostu użyliście tajemnych "key sygnals" :lol: ctrl+C i ctrl+V :)

Myślę,że takie życiorysy czytał każdy kto zaczynał przygodę z Aikido. Ale sęk tkwi w tym, że przytaczacie tu mistrzów, których młodzież może nie znać.
Dlatego ja postanowię zejść trochę na ziemię i spytać się czy słyszeliście kiedyś o takich panach ?
Olivier Gruner
Bolo Young
Frank Duxe
Lila Brada

Bo o Chaku Norrisie to chyba słyszeliście ?

Te nazwiska nawet jak wam nic nie mówią to są dla większości znane - gwarantuje !!!!

Oss 8-)
 
 
Lukic


Doczy: 21 Lip 2007
Posty: 217
Skd: Siewierz
Wysany: 2007-09-29, 20:37   

Ten temat zamieściłem w celu edukacyjnym.Nie ważne czy ktoś to skopiuje z innej strony czy sam zredaguje.Nie musi się to tyczyć tylko i wyłącznie Aikido.Być może jeżeli ktoś nie zna tej postaci zainteresuje się sztuką walki, zainspiruje go i wtedy kto wie..... A zapewniam cię że czytałem wszystkie;)

O postaciach ktore wymieniłeś znam tylko dwie ;)
 
 
 
Sebastian ?liwi?ski
Administrator
Sensei SSWS


Doczy: 12 Lip 2007
Posty: 1430
Skd: Bytom
Wysany: 2007-09-30, 11:43   

Pewnie tych dwóch Panów Bolo Young Frank Duxe co ?

Oss 8-)
 
 
Lukic


Doczy: 21 Lip 2007
Posty: 217
Skd: Siewierz
Wysany: 2007-09-30, 19:25   

Zgadza się ale z tych dwoch panow podziwiam bardzo Franka Duxe.A Bolo jest dla mnie spoko
 
 
 
Admin

Doczy: 11 Lip 2007
Posty: 410
Skd: polska
Wysany: 2007-10-22, 21:08   

Może ktoś napisałby coś więcej o Bolo ?! :) Ten gość jest naprawdę niezły... Podobno jak grał w Krwawym sporcie miał ok. 55 lat. To robi wrażenie.
 
 
Lukic


Doczy: 21 Lip 2007
Posty: 217
Skd: Siewierz
Wysany: 2007-10-28, 14:03   

Tyle o Bolo znalazłem

ur. w Kantonie, w Chinach

Styl walki: tai-chi chuan


BIOGRAFIA:

Naprawdę nazywa się Yang Sze. Zanim trafił do świata filmu był zwycięzcą wielu zawodów kulturystycznych w Hongkongu ( m. in. "Mr. Hong Kong" ). Może dziwić, że przy swojej budowie fizycznej uprawiał jeden z "najdelikatniejszych" stylów kung-fu, mianowicie tai-chi. Był uczniem Bruce'a Lee - to dzięli niemu dostał rolę w swoim pierwszym ( a Bruce'a ostatnim ) filmie "Wejście Smoka" ( "Enter the Dragon" ) jako Bolo, przerażający przeciwnik pozytywnych bohaterów. Od tego momentu stał się "etatowym" czarnym charakterem w azjatyckich filmach akcji. Zdobył zresztą dużą popularność zyskując liczne przydomki, takie jak "Łamacz Kości", "Siła niszcząca wszystko i wszystkich", "Bestia Wschodu" czy wreszcie "Chiński Herkules" ( od tytułu jednego z głośniejszych jego filmów ).

Gdy Sze zaczął karierę w Hollywood, produceńci zasugerowali zmianę imienia na Bolo, gdyż jedynym znanym wówczas amerykanom filmem Sze było "Wejście Smoka". Pierwszą znaczącą rolą był oczywiście "Krwawy sport" ( "Bloodsport" ) gdzie jako demoniczny Chong Li dał niezły wycisk Van Dammowi. Od tego momentu zaczął kręcić film za filmem. Występował m. in. z Cynthią Rothrock i Billy Blanksem.

Bolo słabo zna angielski, dlatego jego kwestie ograniczają się zazwyczaj do kilku zdań. Pasuje to jednak do jego ekranowego image'u - milczącego, bezwzględnego mordercy ( choć zdarzają się wyjątki: np. "Współczesny gladiator" gdzie Bolo był tym "dobrym" )

CHARAKTERYSTYKA:

Jak wygląda i jak walczy Bolo wie chyba każdy. W powietrzu bryzga posoka, chrzęszczą łamane kości a przeciwnicy krzyczą do reżysera: "Cięcie! Cięcie!" Kopnięcia z obrotu? Wyskoki? A po co? Bolo nie musi się wysilać - jeden, dwa ciosy i po sprawie.

FILMOGRAFIA ( wybrana ):

Tiger Claws 2 ( "Pazur tygrysa 2" ) (1995)
Shootfighter 2 (1995) T.C. 2000 (1993)
Shootfighter: Fight to the Death ( "Shootfighter: Współczesny gladiator" ) (1992)
Fearless Tiger ( "Nieustraszony tygrys" ) (1992)
Tiger Claws ( "Pazur tygrysa" ) (1992)
Iron Heart ( "Żelazne serce" ) (1991)
Double Impact ( "Podwójne uderzenie" )
Breathing Fire (1990)
Bloodfight ( "Krwawa walka" ) (1989)
Bloodsport ( "Krwawy sport" ) (1989)
Young Dragon (1977)
Bolo (1977)
Chinese Hercules ( "Chiński Herkules" ) (1973)
Enter the Dragon ( "Wejście smoka" ) (1973)
 
 
 
Soto-Deshi

Doczy: 02 Lis 2008
Posty: 5
Skd: TG
Wysany: 2008-11-02, 16:34   

Gichin_Funakoshi :

http://pl.wikipedia.org/wiki/Gichin_Funakoshi

Bodhidharma :

http://pl.wikipedia.org/wiki/Bodhidharma
 
 
michalm


Doczy: 05 Pa 2008
Posty: 478
Skd: Siemonia
Wysany: 2009-12-02, 14:40   

Taka mała ciekawostka
Musicie zjechac na dół linkowanej strony do części pod tytulem FRANK DUX w KRWAWYM SPORCIE

http://www.kmf.org.pl/forum/ciekawostki_2.html
[/code]
 
 
Sebastian ?liwi?ski
Administrator
Sensei SSWS


Doczy: 12 Lip 2007
Posty: 1430
Skd: Bytom
Wysany: 2009-12-02, 15:24   

Wiedziałem o tym odkąd pierwszy raz widziałem ten film - miałem wiele zdjęć Duxa z jego walk i zawodów.

Szkoda , że nie ma filmów prezentujących jego techniki - był niesamowity !

Oss 8-)
 
 
michalm


Doczy: 05 Pa 2008
Posty: 478
Skd: Siemonia
Wysany: 2011-02-06, 08:33   

Marek Piotrowski
Znalazło się gdzie indziej ale powinno być właśnie tu
Tak orzekł Sensei.
Tak będzie.
 
 
Wywietl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie moesz pisa nowych tematw
Nie moesz odpowiada w tematach
Nie moesz zmienia swoich postw
Nie moesz usuwa swoich postw
Nie moesz gosowa w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Styl created by enquish from Slums-Attack.org poprawka v1.1 by DRaGoN